Piotr-Slowinski-elGuapo Piotr-Slowinski-elGuapo
350
BLOG

Tygrys w klatce

Piotr-Slowinski-elGuapo Piotr-Slowinski-elGuapo Polityka Obserwuj notkę 7

Nie jestem specem od marketingu, ale swój rozum mam, który na jakimś tam doświadczaniu ze sprzedaży i kupna rozmaitych dóbr i usług, bazuje. Dobrą szkołą w tym zakresie jest np. budowa domu, czy naprawa samochodu opłacana z własnej kieszeni. Przechodząc takie i inne doświadczenia, zaaobserwowałem dwie, diametralnie odmienne strategie, jakie obierają fachowcy. Jedną nazwijmy roboczo z dużego w małe, a druga odwrotnie.


Pierwsza strategia bazuje na obserwacji, iż zmniejszanie ceny powoduje zadowolenie klienta. Posługujący się tą startegią wali najpierw klienta młotem, rzucając jakąś astronomiczną cenę i piętrząc uzasadaniajace ją trudności, czym stara się wywołać u klienta obawy o zasobność kieszeni, aby później z ceną zejść do jakichś rozsądniejszych okolic. Działa tu mechanizm satysfakcji płynącej z niespełnionej groźby.


Druga strategia jest bardziej przewrotna, a mianowicie na początku przedstawia się klientowi cenę zachęcającą, nawet niższą od rynkowej, by gdy klient da się złapać - gdy obudzi się w nim pożądliwość i apetyt na produkt, dodawać do ceny koszta rozmaitych, często rzekomo nieprzedwidywalnych, dodatków. Atrakcyjna cena towaru, ale astronomiczna cena przymusowej dostawy, na przykład. Każdy, kto jeszzcze do niedawna kupował bilety na tanie loty, zetknąła się z tą strategią, gdy cena od krzykliwych 10 złociszy za lot urastała pod koniec transakcji do piętnasto, czy dwudziestokrotności kwoty wyjściowej.


Polityczna praktyka to m.in. taki właśnie handel. Politycy także stosują podobne sztuczki wobec wyborców. W myśl strategii pierwszej straszą ich apokaliptycznymi wizjami zwycięstwa konkurentów, a w myśl drugiej zatajają pewne dodatkowe koszta, które wyborcy będą musieli ponieść, gdy zdecydują się na ich usługi.

 

Wiele dyskusji dotyczących polityki skażonych jest odrealnieniem. Skażonych jest implicite zawartym zrównaniem deklaracji z ich całkowitym i literalnym wykonawstwem, podczas gdy przecież nawet szczere i chęci i apetyty mogą być zweryfikowane aż do całkowitego ich przekreślenia włącznie, przez okoliczności otaczające wyrażający owe chęci podmiot. Czy boimy się tygrysa w klatce? Przecież z chęcią by nas pewnie pożarł, ale jakoś ta tygrysia chęć nie wzbudza w nas przerażenia - no - może parę lasek popiszczy, gdy tygrys głośniej zaryczy.


Jak określić dyskusje o tygrysie w których pomijana jest jego obecność w klatce? Jak ocenić rozmaitych mędrków gardłująych za czy przeciwko tym, czy owym, ale bazując wyłącznie na deklaracjach obiektu, a niechby i nawet na szczerym i poprawnie rozpoznanym jego charakterze i celach, ale pomijających całkowicie zewnętrzne okoliczności, które mają wpływ, czasem kluczowy, na możliwość realizacji czy to szczerych, czy tylko deklarowanych, dążeń podmiotu. Czyż każdy facet nie chciałby jeździć Ferrari, albo Porsche? Więc dlaczego nie każdy nim jeździ?


Zrozumienie groteskowości sytuacji żywienia podobnych obaw wobec tygrysa w klatce i na wolności, czy też pytania dlaczego nie wszyscy faceci jeądżą superbrykami, jest natychmiastowe. Jednakże gdy podobnie groteskowe bzdury padają w dyskusjach politycznych, np. ze strony wolnościowców przeciwko PiS, wtedy na wiele mózgów opada opończa otumanienia, wedle którego zrównuje się deklaracje z ich literalnym i całkowitym spełnieniem, z całkowitym pominięciem obiektywnych możliwości owej realizacji owego spełnienia. Wolnościowiec X przyklaskuje wolnościowcowi Y, że przecież PiS to socjaliści, zupełnie jakby byli klientami politycznego odpowiednika domu handlowego, w którym będą się za nimi uganiać wyfiokowani sprzedawcy zaciągający ich od jednego stoiska do drugiego i nęcący niezliczonymi promocjami, podczas gdy w realu ich sytuacja odpowiada raczej sytuacji kolejkowiczów do PRLowskiego sklepu, gdzie zaraz po otwarciu drzwi trzeba gnać w regały, żeby chwycić cokolwiek, bo jak się przeoczy to, co jest, to następny raz drzwi otworzą się za 4 lata.


Skąd taka dysfunkcjonalność u wolnościowców się bierze? Czy to zwykła szczęnięca niedojrzałość, czy wychowywanie w cieplarnianych warunkach, czy  tępota, w innych rejonach całkiem inteligentnych ludzi? Co stoi za brakiem przyswojenia nawyku brania poprawki deklaracji na okoliczności przez tych samozwańczych ultrapragmatyków? Przecież jeśli lubię herbatę z jedną łyżeczką cukru, ale jestem u kochającej Babci, której trzęsą się dłonie tak, że 2/3 zawartości łyżeczki rozsypuje, ale upiera przy samodzielnym posłodzeniu mi herbaty, to poproszę o 3 łyżeczki, bo i ja będę zawodolony, ponieważ dostanę herbatę posłodzoną tak jak lubię, a i Babcia będzie zadowolona, ponieważ będzie się czuła samodzielna i zadowoli swoje poczucie gościnności.

Trzeba myśleć - owszem, ale trzeba także umieć poprawnie rozpoznawać istotne okoliczności dla sytuacji obiektu przemyśleń, bo bez tego to mozna dojść do całkowicie pozornie logicznego wniosku, że na świecie powinny istnieć wyłącznie fabryki supersamochodów.

Długoletni durny kuc po powrocie na ziemię.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka